Jak co roku przed świętami Bożego Narodzenia mam straszny "niedoczas".
Mimo to jednak starałam się w pełni wykorzystać chwile, kiedy mogłam coś więcej zrobić oprócz zwykłych obowiązków domowych i zawodowych.
W ostatnich dniach w nieco łagodniejszy sposób spojrzałam na Moją maszynę do szycia. Mój wiekowy Łucznik doczekał się docenienia na emeryturze. Z wywiadów przeprowadzonych wśród profesjonalnych krawcowych (w mojej pracy zawodowej) dowiedziałam się , że maszyny do szycia nie lubią być bezczynne. Lubią być używane jak najczęściej.
Z Moją różnie bywało. Najczęściej stała w kącie i tylko od czasu do czasu podwinęła spodnie lub uszyła podszewkę do torebki.
W ostatnim tygodniu maszyna była bardzo intensywnie użytkowana.
Uszyłam torby-bliźniaczki na zakupy. Bliźniaczki, bo dwie prawie takie same. Jedna dla Mamy druga dla Mnie.
Druga strona:
Poza tym powstały jeszcze inne drobiazgi. Poszewki na Jaśki i inne drobne rzeczy, którym nie robiłam już zdjęć.
Cieszę się , że znów miałam wenę do szycia. Niektóre rzeczy czekały na przeszycie nawet kilka miesięcy :)
Po pracy przy szyciu przyszedł czas na koraliki za którymi znów zatęskniłam. Powstała bransoletka z koralików Superduo i gwiazdka. Nie wiem jeszcze na co ją przeznaczę .
Zrobiłam również trochę kompletów markerów, bo akurat były mi potrzebne do swetra.
W klimacie świątecznym powstała ozdoba z gwiazdą do powieszenia w oknie.
I jeszcze na koniec czapka dla mamy, którą prezentuję ja :)
Super gruba i super cieplusia :)
Mama mi nie zmarznie.
Włóczka niewiadomego pochodzenia, spruta z szala+biały moher.
Druty nr 7. Expresowo się zrobiła.
To tyle drobiazgów.
Musiałam odreagować dzierganie swetra dla Mnie. Praca przy nim już mi się dłuży , a został tylko rękaw do skończenia.
Pozdrawiam zaglądających :)
Komentarze